Inżynierowie z Jet Propulsion Laboratory NASA przywrócili silniki sondy Voyager 1, niedziałające od 2004 roku. Będą pełnić rolę silników zapasowych, bo przewody paliwowe w obecnie używanych zatykają się i wkrótce mogą przestać działać.
Sonda Voyager 1 wraz z bliźniaczą konstrukcją, czyli sondą Voyager 2, została wyniesiona w przestrzeń kosmiczną w 1977 roku. Oba statki mają po trzy silniki. Dwa zestawy do orientacji sondy w przestrzeni i jeden do korygowania trajektorii lotu.
Podstawową misją Voyager 1 były badania gazowych olbrzymów: Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna. Gdy cele zostały osiągnięte, zarządzający misją skierowali go do heliopauzy – granicy heliosfery – ochronnego „bąbla” cząstek i pól magnetycznych wytwarzanych przez nasze Słońce. Obecnie znajduje się prawie 25 miliardów kilometrów od Ziemi.
Naprawy dokonano jeszcze w marcu, ale dopiero teraz poinformowano o tym opinię publiczną. Inżynierowie z NASA musieli zdążyć przed 4 maja, kiedy to antena naziemna wysyłająca polecenia do Voyagera 1 i Voyagera 2 została wyłączona z użytku na kilka miesięcy w celu przeprowadzenia modernizacji.
Naukowcy badając ponownie awarię silników z 2004 r. wywnioskowali, że problem spowodowała nieoczekiwana zmiana lub zakłócenie w obwodach kontrolujących zasilanie grzejników. Tym samym należało najpierw włączyć uśpione silniki, a następnie spróbować naprawić i ponownie uruchomić grzałkę. Było to ryzykowne, ponieważ gdyby operacja się przedłużała a sonda w tym czasie zbytnio oddaliłaby się od zamierzonej ścieżki lotu, długo uśpione silniki automatycznie by się uruchomiły, bo tak zostały zaprogramowane. Gdyby tak się stało, a grzałki nadal by były wyłączone, mogłoby to wywołać małą eksplozję.
20 marca sonda wykonała uprzednio wysłane polecenia. Ze względu na odległość Voyagera 1 sygnał radiowy potrzebował ponad 23 godzin, aby dotrzeć ze statku kosmicznego na Ziemię. Ale sygnał zwrotny od sondy pokazał, gwałtowny wzrost temperatury grzałek, co oznaczało sukces.
Źródło: dzienniknaukowy.pl, NASA.